Zwolnij! czyli Slow fashion. Modowa rewolucja Joanny Glogazy
Wygląd zewnętrzny jest bardzo istotny, zwłaszcza dziś. Macie inna opinię na ten temat? Jeśli tak, podam Wam kilka przykładów: arcytrudny egzamin z przystojnym wykładowcą, rozmowa kwalifikacyjna w wymarzonym miejscu, nowa praca, randka z wystrzałowym brunetem (albo olśniewającą blondynką:p), spotkanie z dawno nie widzianymi przyjaciółmi czy z choćby z babcią – wszystko zaczyna się od pierwszego kroku, jakim jest wybór właściwego stroju.
I choć z
jednej strony wiemy, że wygląd to nie wszystko, że moda to tylko kolejny sposób
na wyciągnięcie od nas pieniędzy, to jednak warto przyznać, że dobry wygląd =
dobre samopoczucie, lepsza praca i lepsza płaca (jak oczywiście dowiedli
amerykańscy naukowcy). Ku mojemu ogromnemu zadowoleniu, Joanna Glogaza w
książce Slow fashion. Modowa rewolucja zrywa wreszcie z tą hipokryzją,
pokazując, że nie trzeba się wstydzić tego, że chcemy wyglądać dobrze, ubierać
się modnie i zwracać na siebie uwagę strojem tylko w pozytywny sposób (a nie
np. dziurawymi skarpetami lub skarpetami w sandałach, czyż nie?).
Autorka bloga
modowo-lifestylowego, ukrywająca się pod wdzięcznym pseudonimem Style Digger,
stworzyła unikatowy poradnik, w którym w nienachalny sposób przekonuje swoich
czytelników do racjonalnego podejścia do odzieży. Najcenniejszym jego elementem
jest fundament książki stworzony z przykładu życia samej autorki. Aby
przybliżyć swoją obecną filozofię, Glogaza dla kontrastu przywołuje początki
swojego blogowania, kiedy to kupowała masę ubrań za grosze tylko po to, by
założyć je raz, do sesji, a następnie odłożyć do szafy i ciągle biegać w jednym
i tym samym topie i legginsach. Bezlitośnie obnaża motywy, które nią kierowały:
chęć zdobycia uwagi, zarobienia na blogu, również chęć posiadania coraz
większej ilości ciuchów (co z tego, że ich nie nosiła? Liczy się to, że
miała!). Która z nas nie robiła w życiu podobnie? Mając ogromny wybór odzieży:
w second handach, sieciówkach, na bazarach, nie potrafimy oprzeć się pokusie
posiadania większej ich ilości „na wszelki wypadek”, „w razie czego”, „na
specjalną okazję” (wymówki można mnożyć). Efekt takiego sposobu myślenia jest
niestety bardzo żałosny – zostajemy z pełną szafą, a ciągle nie mamy się w co
ubrać na co dzień, przez co przeżywamy poranne dramaty, stojąc przed szafą. Autorka
miała łatwiej, by zerwać z nałogiem codziennego kupowania fur ubrań. Widziała swoje zdjęcia, co uświadamiało jej,
jak dużo ma, a jak rzadko używa kupionych rzeczy. Pewnego dnia stanęła przed
swoją garderobą wielkości małego butiku i zaczęła wielką segregację. Szczególną
nienawiścią zapałała do poliestrowych, tandetnych bluzeczek z falbanami i
cekinami, które, przez chwilę modne, szybko się niszczyły i kupienie ich było
tak naprawdę stratą pieniędzy i czasu.
Glogaza
napisała poradnik głównie dlatego, by pokazać, jak stworzyć uniwersalną bazę
garderoby, która nie musi być złożona z białych koszul i niebieskich dżinsów; w
dodatku absolutnie nie musi być nudna. Jako przykład ze swojej szafy blogerka
wymienia kobaltową ramoneskę ze złotymi zdobieniami. Nie pachnie klasyką,
prawda? Glogaza udowadnia, że kluczem do właściwego wyglądu są nie tylko dobry
smak i umiejętność zachowania umiaru w stylu, ale też opieranie się na
świetnych jakościowo materiałach. Oczywiście nie każdy z nas musi być w tej
dziedzinie ekspertem, dlatego w książce znajdziemy miniprzewodnik po
naturalnych materiałach, z jakich szyje się odzież, krótki opis ich właściwości
i sposobu wykorzystania w przemyśle odzieżowym. Okazuje się, że metki nie
istnieją tylko po to, by denerwować właścicieli ubrań, jak podejrzewa wielu
ludzi (na czele ze mną), ale są cennym źródłem informacji. Wśród dodatków
autorka umieściła także rozmowę z profesjonalną krawcową, która przypomniała
czytelnikom, że niektóre rzeczy z naszych szaf możemy naprawić (zdziwienie,
wiem), co często okazuje się bardziej ekonomiczne.
Wydawałoby
się, że w książce dotyczącej kwestii garderoby znajdziemy mnóstwo zdjęć ubrań i
przykładowych stylizacji, jednak Glogaza skupiła się maksymalnie na treści,
marginalizując rolę przykładów obrazkowych. Postępowała zresztą zgodnie z ideą
slow life, wg której powinniśmy w życiu skupiać się na treści i odsuwać rzeczy
mało istotne na dalszy plan, co dziś wcale nie jest takie proste (bo przecież
trudno oderwać się od fascynującego Facebooka). Jako uzupełnienie książki
świetnie, moim zdaniem, sprawdza się blog Glogazy. Doskonały graficznie,
jakościowo i treściowo udowadnia, że autorka naprawdę żyje tym, o czym pisze,
nie kreując sztucznej rzeczywistości, aby wpasować się w modę na slow. A
autentyzm zawsze dobrze się sprzedaje.
Tytuł: Slow fashion. Modowa rewolucja
Autor: Joanna Blogaza
Wydawnictwo Znak Literanova
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 200
Tytuł: Slow fashion. Modowa rewolucja
Autor: Joanna Blogaza
Wydawnictwo Znak Literanova
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 200
[MARTA]
0 KOMENTARZY
Fajnie Cię widzieć! Będzie jeszcze fajniej, jeśli trochę podyskutujemy. Dlatego zostaw po sobie komentarz, będzie mi bardzo MIŁO!! Odpowiem w przerwie między jedną książką, a drugą :)