Dlaczego nie poczułam rytmu passady?

by - 13:19


Debiut Anny Dąbrowskiej, Nakarmię cię miłością, niezbyt mnie usatysfakcjonował, ale uznałam, że wszelkie niedociągnięcia były spowodowane tym, że pisarka dopiero wkraczała na rynek literacki i jej styl wciąż jeszcze ewoluował. Zatem kiedy wydała drugą książkę - W rytmie passady - postanowiłam dać jej kolejną szansę.


Dla tych, którzy jeszcze nie przeczytali - krótki opis fabuły:

Nastoletnia Julita, która boi się obcych ludzi, a zwłaszcza mężczyzn, przypadkiem poznaje przystojnego tancerza. Marcel, bo takie jest jego imię, prosi ją o pomoc - dziewczyna ma z nim zatańczyć w tajnym konkursie kizomby, aby wygrać pieniądze dla jego umierającej na raka matki. Problem w tym, że każdy dotyk innego człowieka sprawia dziewczynie niemal fizyczny ból...

Najnowsza książka Anny Dąbrowskiej nie przypadła mi do gustu, więc nie będę owijać w bawełnę i wprost opiszę Wam, dlaczego tak jest.

Ta nieszczęsna fabuła...

Wszystko byłoby z nią dobrze, gdyby nie parę zgrzytów. Po pierwsze - brakuje tła. Srodze zawiodłam się brakiem backgroundu, opisów środowiska bohaterów czy miasta jako tła wydarzeń. Spore pole do popisu stanowiło liceum Julity, o którym są tylko niewielkie wzmianki czy klub taneczny, w którym pracuje Marcel. Nie poznajemy jego współpracowników, niewiele wiemy o tym, jak spędzał wolny czas, zanim poznał Julitę. Wzbogacenie książki o takie elementy mogłoby znacznie podnieść wartość charakterystyki postaci. O Julicie też wiemy mało - tylko tyle, że przebyła traumę i lubi kolorować. Przydałoby się więcej spotkań z przyjaciółką Olą, przykładów codziennych czynności z normalnego życia.

Konkurs? Jaki konkurs?

Marcel i Julita trenują nie dla przyjemności czy zabicia wolnego czasu. Codziennie wylewają siódme poty, by wystartować w nielegalnym konkursie tańca. Tylko... nic o nim nie wiemy. Brakowało mi scen rywalizacji, opisu przygotowań innych par, regulaminu, zasad, by to wszystko uwiarygodnić czy umocować w rzeczywistym świecie. Jeśli oglądaliście Zatańcz ze mną czy kultowy Dirty dancing to wiecie, co mam na myśli.

"Panna Poll"

Nie chodzi mi bynajmniej o główną bohaterkę, a o typ języka, używany przez postacie. Nagminnie ukochani i przyjaciele nazywają się, głównie w myślach, panem (i tu odpowiednie nazwisko) czy panną (ta sama sytuacja). Wydaje mi się to jednak nieco sztuczne. Wiadomo, że w żartach ktoś tak czasem powie do bliskiej osoby, ale bez przesady. Jako polonistka jestem tym bardziej wyczulona na kwestie językowe, więc proponowałabym zamianę powyższej formułki na synonimy: dziewczyna, chłopak lub podmiot domyślny (w języku polskim jak najbardziej poprawny). Od razu lepiej i bardziej naturalnie :).

Finał

Ostatnia scena, której nie zdradzę, żeby nie spojlerować, to już za dużo melodramatu w melodramacie. Maksymalizacja wszystkich tragedii i życiowych katastrof w końcówce nieco mnie rozczarowała, ale przynajmniej autorka mnie zaskoczyła - co jest, mimo wszystko, plusem.

***

Obiecywałam sobie więcej po tej powieści, niestety bardzo się zawiodłam. Tym tekstem wkładam chyba kij w mrowisko, bo wiem, że Anna Dąbrowska ma już spore grono fanów. 3...2...1...ogłaszam start dyskusji w komentarzach!









Tytuł: W rytmie passady
Autor: Anna Dąbrowska
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 392




You May Also Like

0 KOMENTARZY

Fajnie Cię widzieć! Będzie jeszcze fajniej, jeśli trochę podyskutujemy. Dlatego zostaw po sobie komentarz, będzie mi bardzo MIŁO!! Odpowiem w przerwie między jedną książką, a drugą :)

WPADNIJ NA MÓJ INSTAGRAM

>