Literatura to całe moje życie

by - 15:53




Wydawać by się mogło, że dla utalentowanej osoby stworzenie książki nie jest wielkim problemem. Bo cóż więcej, oprócz wyobraźni i laptopa potrzeba, by napisać niezwykłą historię? Edyta Świętek, autorka Cienia burzowych chmur, specjalnie dla Nowego Akapitu odsłania kulisy powstania swojej najnowszej powieści i zdradza, co najbardziej lubiła robić w dzieciństwie.


Nowy Akapit: Niedawno została wydana pani powieść Cień burzowych chmur. Interesuje mnie, czy z którąś z postaci z książki mogłaby się pani utożsamić? 

Edyta Świętek: Nie, raczej się nie utożsamiam z postaciami z żadnej z moich powieści. Co najwyżej mogę powiedzieć, że z którąś jestem w większej zażyłości i bardziej ją lubię od pozostałych…

NA: Właśnie o to chciałam zapytać w następnej kolejności! Czy zżywa się pani z bohaterami na tyle, że czuje pani potrzebę pisania o nich całej sagi? A może pozostawia pani już skończoną serię i do niej nie wraca?

EŚ: Bardzo się zżywam ze wszystkimi bohaterami moich powieści i tymi pierwszoplanowymi, i bywa, że tymi drugoplanowymi również, ponieważ czasami mają oni kluczowe znaczenie. To nie jest tak, że kiedy skończę pisać, całkowicie się od nich odcinam - oni w mojej głowie cały czas jeszcze istnieją. Natomiast nie mam takiej potrzeby, żeby dopisywać kontynuacje do książek już istniejących. Siadając przy komputerze z reguły wiem, jaki chcę osiągnąć cel i nawet jeżeli zostawiam lekko otwarte zakończenie, co mi się parę razy zdarzyło, to nie jest to robione z myślą o pisaniu kontynuacji, lecz po to, żeby czytelnik sam coś sobie dopowiedział.

NA: Kontynuując wątek postaci w pani książkach: one rzadko są czarno-białe. Dlaczego zatem tak łatwo je polubić? Np. Bronek Szymczak to według mnie osoba dość kontrowersyjna, jest trochę hipokrytą, zwłaszcza jeśli chodzi o jego sposób traktowania kobiet, a jednak kibicuje się mu. 

EŚ: Nikt w życiu nie jest całkiem biały albo całkiem czarny, jeśli chodzi o charakter. Ja przynajmniej takiego człowieka nigdy nie spotkałam. Każdy z nas nosi w sobie pierwiastek i dobra, i zła. Zasadnicze pytanie brzmi, który z nich jest większy i mocniej dochodzi do głosu. Nawet osoby o anielskim usposobieniu mogą zostać wyprowadzone z równowagi i popełnić czyny, o które same siebie by nie podejrzewały. Również najczarniejszy charakter też miewa swoje słabości, które sprawiają, że staje się bardziej ludzki i w niektórych momentach mięknie. Nie ma czegoś takiego, jak zło wcielone, które byłoby czystym złem bez żadnego pierwiastka dobra.

NA: Na jakich źródłach była oparta powieść, jeśli chodzi o Nową Hutę? Czym się pani posiłkowała?

EŚ: Inspirację do napisania tej sagi czerpałam z wielu źródeł. Gromadziłam materiały przez kilka lat, poza tym bazowałam także na moich własnych wspomnieniach. Pochodzę z Nowej Huty - tam się wychowywałam, więc te nowohuckie alejki są mi bardzo dobrze znane. Oczywiście zawsze interesowała mnie historia miejsca, z którego pochodziłam. Przeczytałam na ten temat dość dużo różnych publikacji. Sięgałam wybiórczo po jakieś książki, trochę czerpałam z polskich kronik filmowych i z filmów telewizyjnych. Dużo inspiracji znalazłam w obrazie Andrzeja Wajdy Człowiek z marmuru.

NA: A czy czytając książki wiedziała pani, że kiedyś powstanie pani własna historia na ten temat? Czy też dopiero po zgromadzeniu tej wiedzy stwierdziła pani, że jest pani na tyle przygotowana, żeby napisać własną powieść?

EŚ: To było tak, że gromadziłam materiały z myślą o napisaniu powieści. Historia Nowej Huty zawsze mnie interesowała i myśl o tym, żeby napisać taką powieść, pojawiła się parę lat temu, natomiast właśnie ze względu na to przygotowanie merytoryczne odkładałam realizację tego projektu o kilka lat. Chciałam mieć na tyle komfortową sytuację, żebym, w momencie, w którym usiądę do pisania, była w stanie w ciągu czterech-pięciu miesięcy ukończyć każdy tom książki bez robienia przerw na poszukiwanie materiałów.

NA: To bardzo rzetelnie!

EŚ: Starałam się przygotować.

NA: I to widać w książce. Co było dla pani trudniejsze: opis realiów Nowej Huty czy stworzenie fikcyjnych elementów: postaci, ich historii?

EŚ: Przyznaję, że dość trudne było dopasowanie fabuły, czyli ułożenie historii rodu tak, żeby całość odpowiednio zgrała się w czasie z różnymi wydarzeniami historycznymi. Wszak nie można naginać faktów, więc dużą rolę grało umiejscowienie postaci w czasie, ich rok urodzenia, mentalność itd. Mam nadzieję, że się powiodło.

NA: Zdecydowanie! Do jakiego momentu w historii dotrzemy wraz z rodziną Szymczaków? Trafimy do czasów współczesnych?

EŚ: Ależ oczywiście, że dojdziemy do współczesności. Tak już mam to rozplanowane – tyle mogę uchylić rąbka tajemnicy, bo zazwyczaj nie lubię mówić do przodu o tym, o czym będę pisać - że aktualnie jestem w trakcie tworzenia trzeciego tomu. Kończy się on na latach 60. Wtedy to bardzo istotnym wydarzeniem była walka o kościół w Nowej Hucie, którego nigdy miało tam nie być. Później w powieści nastąpi spory przeskok w czasie do momentu związanego ze stanem wojennym. Jest to mi też potrzebne głównie po to, by dorosło nowe pokolenie bohaterów.

NA: Zastanawia mnie, czy cała saga Spaceru Aleją Róż jest pisana z myślą o kobietach, czy mężczyźni też mogą po nią sięgnąć?

EŚ: Ależ nie, jest nie tylko dla kobiet! Bardzo mi zależało na tym, aby ta saga trafiła do przekonania również mężczyznom, by i oni ją czytali. Zresztą dostaję bardzo dużo sygnałów od panów, którzy czytają moje powieści, nie tylko Cień burzowych chmur. Chętnie przyznają się do tego, że przeczytali i że im się one podobają. To jest bardzo przyjemne, ponieważ teraz istnieje tendencja, by kobietę piszącą od razu szufladkować jako autorkę literatury kobiecej, co nie zawsze okazuje się prawdą. Cień burzowych chmur to zdecydowanie powieść społeczno-obyczajowa i trudno jest ją określić jako literaturę kobiecą. Nie wydaje mi się, że panie z aż tak wielkim entuzjazmem czytają sceny, gdzie mamy robotników na budowie, którzy wysławiają się w sposób, delikatnie mówiąc, odbiegający od literackiego.

NA: Tak, to jest na pewno przekonujący argument. Przejdźmy teraz do stałych pytań Nowego Akapitu. 


Po książkę sięgam, gdy: 

EŚ: ... gdy tylko mam wolną chwilę.

Kiedy myślę literatura, to: 

EŚ: Jest to pojęcie tak szerokie… to całe moje życie!

Bohater, którego chciałabym ożywić?

EŚ: Mój czy cudzy?

Dowolnie.

EŚ: Przyznam, że z męskimi bohaterami mam zawsze problem, ponieważ mnie się podobają czarne charaktery. Jestem zafascynowana m.in. Nikodemem Dyzmą, uwielbiam tę postać, natomiast zdecydowanie nie jest to chodzący ideał. Nie wiem, czy byłaby korzyść dla społeczeństwa, gdyby ten człowieczek ożył. Natomiast z moich powieściowych bohaterów chyba taką najbardziej ciepłą dla mnie postacią jest Dawid Czarnota, główny bohater powieści Wszystkie kształty uczuć. Chciałabym mieć takiego przyjaciela w realnym życiu.

Gdybym nie była tym, kim jestem..?

EŚ: Ojej, szczerze mówiąc nie wiem, ponieważ to, że będę pisarką, wiedziałam od zawsze. Oczywiście tworzyłam plany awaryjne, na wypadek gdyby mi się nie powiodło. Być może byłabym aktorką, ponieważ to też na jakimś etapie mnie pociągało, ale nie daję głowy. Na pewno kierowałabym się w stronę branży artystycznej.

NA: A jak się objawiało to, że wiedziała pani, że będzie pisarką? Brała pani udział w jakichś konkursach…?

EŚ: Nie, nie, nie, uchowaj Boże. Bardzo długo się z tym, że tak powiem, "czaiłam" i nie afiszowałam się nigdzie – ani w szkole podstawowej, ani w liceum. Nie brałam udziału w żadnych konkursach literackich, absolutnie nie. Jednak wszystkie moje zabawy od małego dziecka były determinowane pod pisanie powieści. Uwielbiałam bawić się w jednoosobowe bycie autorem, ilustratorem i wydawnictwem. Tworzyłam własne książki w całości, od a do z, nawet byłam ich kolporterem. I oczywiście wymyślałam sobie różne historyjki, które – w miarę, jak dorastałam – bardzo ostro cenzurowałam, w związku z tym niestety nie zachowało się nic do obecnych czasów.  

NA: Wielka szkoda! To byłoby bardzo ciekawe - móc poczytać pani "wprawki".

EŚ: Też tego żałuję.

I na koniec pytanie: Pisarz, którego twórczość uwielbiam?

EŚ: Oj, takich autorów jest mnóstwo. Przede wszystkim lubię czytać literaturę polską i stawiam na naszych rodzimych pisarzy. Z twórców bardziej klasycznych – Reymont, numer jeden! Tadeusz Dołęga-Mostowicz – to też moja wielka miłość. Właściwie chętniej sięgam po na klasykę, nawet wśród zagranicznych autorów. Cenię sobie Colette – bardzo kobiecą, frywolną literaturę. I uwielbiam Margaret Mitchell, jej Przeminęło z wiatrem – to jest powieść, którą przeczytałam co najmniej kilkanaście razy.











Jeśli jesteście ciekawi, jak Nowy Akapit ocenił najnowszą książkę Edyty Świętek, przeczytajcie recenzję Nowa Huta: miłość i nienawiść [KLIK]

You May Also Like

6 KOMENTARZY

  1. Nie znam jeszcze twórczości tej autorki, ale może kiedyś... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam bardzo! Ja też długo nie znałam książek Pani Edyty, a zostałam wierną fanką :) Pozdrawiam!
      Marta

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! :) Już niedługo będzie więcej wywiadów u nas :)
      Marta

      Usuń
  3. Świetnie przeprowadzony wywiad! Czytało się z przyjemnością. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie! :) Miło mi to... czytać, hehe :D
      Marta

      Usuń

Fajnie Cię widzieć! Będzie jeszcze fajniej, jeśli trochę podyskutujemy. Dlatego zostaw po sobie komentarz, będzie mi bardzo MIŁO!! Odpowiem w przerwie między jedną książką, a drugą :)

WPADNIJ NA MÓJ INSTAGRAM

>